2 gru 2017

Kozakov Brewery w natarciu

Katowickie bitwy piwowarów zbliżają się wielkimi krokami, więc domowi warzyciele dwoją się i troją, aby podrasować swój warsztat warzelniczy. Każdy z nich stara się jak najbardziej wejść w gusta gawiedzi i być zapamiętanym jako swoisty the one and the only. Prawdziwa weryfikacja jednak nastąpi dopiero 11-stego stycznia (ponieważ jest to termin pierwszej bitwy), aczkolwiek browary domowe już podsyłają swoje piwa blogerom, aby to właśnie tego typu wyrocznia oceniła ich wkład pracy.  

Parę tygodni temu, znajomy piwowar domowy zorganizował mały panel degustacyjny. Do zabawy zaprosił kilku blogerów, jak i osoby im towarzyszące. Po szukaniu dogodnego miejsca i terminu w końcu zebraliśmy się w śląskim multitapie Biała Małpa (niekoniecznie w pełnym składzie jaki był zakładany), aby zweryfikować wypusty Krzysztofa Kozakowa vel Kozakov Brewery

Prywatnie z Krzyśkiem mam bardzo dobre relacje, znam dokładnie jego styl warzenia, jak i ewentualne błędy oraz mocne strony. Kiedyś na łamach bloga już się pojawił wpis o jego wojażach, także zapraszam i również do niego. Tym razem piw aż osiem, od ośmiu stopni Ballinga, aż do dwudziestu ośmiu. Dało się wyjść z tego cało?

Lime Citra Sour 8°

Swoiście letnie piwo, (mimo, że za oknem trochę piździło) wypełniło naczynie jako pierwsze. 
W aromacie jawiła się nad wyraz świeża cytryna, która w połączeniu z ziołowością chmielu Citra nadawała nie lada rześkości. Trochę laktozy w tle "zaokrąglało" sam przyjemny aromat. 
W smaku bardzo podobnie, chociaż zabrakło podbudowy słodowej, która by neutralizowała dosyć siermiężną dawkę cytrynowej kwasowości. Ja za kwasami nie przepadam i 500ml takiego piwa by było dla mnie katorgą, to nie zmienia faktu, że napitek był bez wad i fanom sourów zdecydowanie by podszedł. 

Chokeberry Berliner Weisse 9°

Po raz kolejny kwaśno, tylko, że tym razem na stół wjechało swoiste działo przeciwpancerne, mimo, że na barkach niosło tylko dziewięć stopni Ballinga. Osiem kilogramów aronii na 27l piwa to potężna dawka, która już w aromacie zaznaczała się kompletną dominantą tego składnika. Chokeberry all over, bo nic innego nie udało mi się wyczuć przez tę owocową poświatę (a raczej betonowy sarkofag). 
Po pierwszym łyku ku memu zdziwieniuzaznaczyła się przyjemna podbudowa słodowa z cielistą fakturą samego napitku. Bardzo dobry balans, czerwone owocetym razem nie kwaśność, a raczej cierpkość. Piwo nietuzinkowe, ale i zbalansowane oraz należycie smaczne. Diabeł nie taki straszny, jak go malują. 

Imperial Whisky Brown Porter 23°

Piwo, którego wypiłem chyba najwięcej patrząc na wszystkich piwowarów domowych, z którymi miałem do czynienia. Płatki high roast macerowane w whisky zrobiły potężną robotę, mimo, że zapach był bardzo zbalansowany z aromatami spalonych kabli, szorstkawej ziemistości, czy odsłodowej kawy, która przyjemnie łechtała po nozdrzach. 
W pierwszych łykach gorzka czekolada i dym wędzarniczy już plasował piwo idealnie w stylu, choć powiem, że imperializmu było tutaj mało. Ciało gdzieś uciekło, czego w poprzednich wersjach tego piwa nie odnotowałem.

Barley Wine 23°

Typowo klasyczne, angielskie Barley Wine trafiło do naszych szkieł jako czwarte. Niestety  było bardzo wyprane z aromatu, bo w nim majaczyła tylko nieśmiała słodowość, której trzeba było się naprawdę doszukiwać. W smaku podobnie  tylko, że tym razem brak ciała i jakiegokolwiek punktu zaczepienia stawiało piwo w kategorii gorszego sortu. 

Smoked Plum Barley Wine 24°

Śliwka w natarciu, bo sam piwowar często jej używa jako niestandardowego dodatku w wielu piwach i śmiało wtrącę przy sposobności, że osiągnął w tym perfekcję. Jak poprzedni trunek był odą do rozczarowania, to tutaj śliwka wędzona wraz z podbudową słodową i karmelowymi wtrąceniami dawała nie lada przyjemne odczucie. Ponadto trochę skórki od chleba i mamy prawdziwie stylowe English Barleywine. W ustach rozkoszny kompot ze śliwek z idealnie ukrytym alkoholem i słodową epopeją. Jedno z najlepszych piw, które miałem okazję próbować w historii spotkań z piwowarami domowymi. 

Russian Imperial Stout 24°

Tym razem ciemna strona mocy, bo RIS to nie przelewki. W aromacie pierwsze skrzypce grała gorzka czekolada i praliny wypełnione szlachetnym alkoholem. Drugi akompaniujący – w postaci ziemistości  dodawał nie lada ciała tej woni. 
W smaku trunek lekko orzechowy z gorzką pitną czekoladą, jak i oleistą fakturą w ogólnym odczuciu. Delikatnie, lekko, chociaż proszę następnym razem o więcej szatana (czyt. ciała i agresywności). 

Rye RIS 25°

"Żyto robi robotę", to moje ulubione hasło społeczności fanów piwnego rzemiosła. Sam wiem, że nie jest to hiperbolizacja, bo wiele piw zostało nawet uratowanych przez ten dodatek, mimo karkołomnej filtracji. W tym przypadku sentencja się sprawdza aromat jawił się potężną żytnią pełnią z pralinami, wiadrem gorzkiej czekolady i ziarnami kakaowca. Co jak co, ale buchnął mi ze szkła od razu i powalił na kolana. Piwo było bardzo bogate w aromaty wyrobów czekoladopodobnych, miazgi kakaowej, czy odsłodowej paloności. Z każdym łykiem chciało się go więcej, co pokazuje klasę tego trunku. 

Sextupel 28°

Sześć-sześć-sześć to numer bestii jest, co widać było (i czuć) po ekstrakcie, jak i zawartości alkoholu. W aromacie miałem dziwne skojarzenie z sosem sojowym, bo tak wiele się w tym piwie działo, że sam nie potrafiłem wyodrębnić poszczególnych etapów zapachu. Słodowość, czerwone owoce, coś w stylu lekkiej dębiny, aż po karmelowe niuanse; chociaż głowy nie dam. Ogólnie bogato, ale i przyjemnie. 
W smaku tym razem rodzynki z suszonym jabłkiem i karmelowo-słodową bazą. Gdzieś tam nawet wyczułem lekką słonawość, która w połączeniu z "odekstraktywną" słodkością była ciekawym sensorycznie doświadczeniem. Bardzo dobry eksperyment, chociaż do zupełnej świetności brakowało "zespolenia" poszczególnych aromatów i balansu. 

Podsumowując cały panel i znając bardzo dobrze warsztat Krzysztofa, muszę rzec, że zaskakuje mnie on coraz bardziej. Szczególnie trzyma się mocno w piwach z niestandardowymi dodatkami, co jest jego najmocniejszym punktem warzelniczym. Kreatywność, ale i dobry warsztat uplasowują piwowara dość wysoko, aczkolwiek musi jednak popracować nad zasypem w piwach, których motywem przewodnim ma być baza słodowa. Jeśli to się uda, to wraz z nabytym doświadczeniem może nieźle namieszać nie tylko w garze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz