15 sie 2017

Southern man I am. Rybnicki Zalew Dobrego Piwa.

Rok 2017 jest wyjątkowo owocny pod względem festiwali na piwnej mapie Polski. Wiele, nawet mniej znaczących inicjatyw kontraktowych bierze sprawy na swoje barki i organizuje pomniejsze festiwale, które są pewnym dodatkiem do imprez wpisanych na stałe w kalendarze liturgiczne fanów dobrego piwa. Sam, w tej kwestii uważam, że czym więcej tym lepiej i staram się odwiedzać przynajmniej kilka, lecz traktuję to nadal jako rozgrzewkę przed większymi przedsięwzięciami. 

Podobnież było i z tym festiwalem w Rybniku. Po wszelakich komunikacyjnych trudnościach, czyt. stopione tory, wypadek, czy zapchana ubikacja w pociągu (WTF?!) na festiwal wczołgałem się trochę po dziewiętnastej w piątek. Pogoda na przestrzeni dwóch dni zmieniała się jak skład Decapitated w ciągu ich dwudziestoletniej kariery, ale nie stało to na przeszkodzie, aby wydarzenie zgromadziło masę ludzi, nawet i tych niezbyt związanych z piwną rewolucją w Polsce. Do tego byliśmy świadkami subsaharyjskich upałów, jak i monsunowego klimatu Azji Południowo-Wschodniej, więc gdzie nie bywać, kogo nie znać. 

2 sie 2017

One night in Gliwice: Samuel Adams Utopias & Port Brewing / The Lost Abbey Churchill's Finest Hour

W ostatni weekend lipca, na piwnej mapie Polski miało miejsce pewne wydarzenie, które doprowadziło śląsko-zagłębiowskich fanów dobrego piwa do gwałtownych skoków ciśnienia, nie tylko z uwagi na aurę za oknem. Kiedy tylko gliwicki wielokran Dobry Zbeer ogłosił imprezę urodzinową, nie planowałem wizyty w mieście oddalonym o jakieś 30 kilomterów ode mnie. Składało się na to kilka personalnych zawirowań, a w tym ostatni brak chęci uczestniczenia w takich wydarzeniach (których – nie oszukujmy się  na ów piwnej mapie Polski jest multum), no i przy okazji (domniemany) brak wolnego. 
Patrząc na tą postawę z perspektywy czasu, plułbym sobie teraz w twarz, że nie skorzystałem z takiej okazji...

Dobry Zbeer jednak zawsze zaskakiwał w kwestii atrakcji na tego typu przedsięwzięciach, więc tradycji stało się zadość i podobnie było przed ostatnim weekendem lipca. W ciągu kilku dni, ogłoszenia parafialne trafiły do ludu i bez większej namowy zaprowadziły zdecydowaną większość do Gliwic, w tym moją osobę. Same dobroci dwóch dni mógłbym wymieniać tutaj godzinami, jednakże prócz czynnika gastronomiczno-socjalnego, szykowało się kilka wyjątkowych degustacji. 
Jako, że akurat byłem w sobotę, załapałem się na parę ciekawych piw, jednak wieczór należał do dwóch Amerykanów...