14 cze 2017

Kozakov Brewery

Z wypustami Krzysztofa miałem do czynienia już kilka razy. Pierwsza butelka, która obiła się o moje kubki smakowe (klik! klik!) to osiemnasto ballingowy Dubbel, który de facto zrobił robotę i okazał się naprawdę solidnym napitkiem. Jak to mówią, pierwsze wrażenie jest najważniejsze, lecz w miarę poznawania wypustów tego domowego warzyciela, zdążyłem (jak to bloger, whatever) wyrobić sobie już jakąś opinię i "zaszufladkować" tenże browar domowy. To jednak będzie w podsumowaniu, a teraz zajmijmy się trójką piw, która znów trafiła na stół. Oczywiście na głosów dwa. 


Tripel (abv 10%; blg 12°; ibu ??)

Mariusz: Pośród dwóch ciemnych i jednego jasnego trudno było wybrać jakoś sensownie, aby zainicjować tę degustację, więc gwoli ścisłości, rozpoczęliśmy klasycznie, bez wydziwień.
W aromacie przewijała się słodka nuta białych owoców z lekkim utlenieniem i przywodzącym na myśl kandyzowanym bananem. Może gdzieś w tle majaczyła nuta alkoholu, lecz była jednak przykryta słodkością. W smaku pół wytrawne, lecz pierwsze co zarzuciło mi się na język to potężna podbudowa drożdżowa - po raz kolejny białe owoce, tylko że tym razem z "winną" nutą i jasnymi słodami. Wyczuwalny alkohol dodał pewnej wytrawności, lecz sam w sobie - nie przeszkadzał w degustacji. Należyty balans pomiędzy dość słodkawą podbudową, a samą zawartością alkoholu postawił to piwo w szeregu udanych.

Wojtek: Przygodę z wytworami od Kozakov Brewery rozpoczęliśmy od wagi ciężkiej - Tripel miał aż 18° ekstraktu i 10% zawartości alkoholu, co czyniło z niego raczej średni napitek na duszne piątkowe popołudnie - ale cóż, taką blogerska dola. 
Piwo barwy miedzianej, przymglone, z dostrzegalnym nagazowaniem. Dość okazała piana w kolorze przybrudzonej bieli. W aromacie można było wyłapać nuty estrowe, przejawiające się jako białe owoce, banan, do tego lekko wyczuwalne oznaki utlenienia. W smaku piwo - mimo sporej słodyczy - miało charakter wytrawny, oraz goryczkę na poziomie średnim. Wyczuwalna winna nuta alkoholowa wysuwała się na pierwszy plan, za nią białe owoce, lekka drożdżowość, oraz trochę słodowości. Ciało na poziomie średnim, nagazowanie średnio-wysokie. Mocny i dobrze zabalansowany tripel. Doceniam, mimo że sam nie nazwałbym się fanem stylu.

(Smoked Cherry) Oatmeal (Plum) Stout (abv ~5.7%; blg 14,5°; ibu ??)

Mariusz: Szczerze się przyznam, że z takim eksperymentem nie miałem dawno do czynienia. Pół kilograma śliwek na 11 litrów, a do tego sok z wiśni. Byłem zaniepokojony co z tego może wypłynąć, bo wiadomo jak wpływa sam dodatek soku jeżeli chodzi o butelkowanie.
Aromat zjawił się niespodziewanie w postaci charakterystycznej nuty mokrego drewna (tak pachną suszone śliwki, btw) i wiśniowej bryzy soku owocowego. Nic poza tym. W pierwszych łykach wędzonka wzięła górę i me gardło było napastowane przez ogniskowy dym, który mocno akcentował nutę dodatku, czyli soku wiśniowego. Dalej tylko charakterystyczne "drewienko" od śliwek i - mimo wszystko - gładkość, której gdzieś przy początku mi zabrakło. Piwo złożone, aczkolwiek pijalne i momentami dziwne, chociaż jednak oryginalne - warto spytać Krzyśka o butelkę. 

WojtekDrugie piwo było zagadką. Początkowo otrzymaliśmy je tylko z informacją, że to piwo wędzone, co jeszcze bardziej pokręciło reakcje na aromat i smak. Dopiero w trakcie samej degustacji dowiedzieliśmy się, że pijemy z Smoked Oatmeal Stouta z kozacką - nomen omen - porcją śliwek i soku z wiśni. 
Piwo miało głęboką brunatną barwę i było zupełnie nieprzejrzyste. Całość wieńczyła ładna, ale szybko opadająca piana w jasnym kolorze kremowym. W aromacie urzekła mnie nuta mięsa wędzonego nad dymem - pachnie to naprawdę świetnie i autentycznie. Do tego w tle przewijała się lekka nutka suszonych śliwek i delikatnych wiśni. W smaku piwo półwytrawne, z niską goryczką. Trunek był tak wędzony, że w ślepym teście mógłbym pomylić go z którąś Schlenkerlą - wędzonka w stylu szynki nad ogniskiem robi robotę. Oprócz tego była wyczuwalna bardzo lekka wiśniowa kwaśność, szczególnie w finiszu, w parze z wędzonką. Całość była bardzo gładka za sprawą płatków owsianych, oraz naprawdę pijalna. Mój faworyt z tej trójki, a także jedno z najlepszych piw domowych, jakich próbowałem.

Whisky Extra Stout (abv 7%; blg 16°; ibu ??)

Mariusz: Jako wielki fan wszelakich zakładów wulkanizacyjnych, elektryczności, szaf trafo, szpitali i torfowisk, poprzeczkę podniosłem wysoko. 
Aromat był stonowany. Najpierw zaznaczała się czekolada, a potem spalony kabel z melasą w tle. Fajnie współgrała ta nuta torfowa, bo sama się nie wybijała na przód, lecz była po prostu mniej lub bardziej obecna. Na języku poczułem klasę tego napitku (albo zboczenia do torfu): uderzenie spalonym kablem, potem palone słody i przy końcu lekka (oddrożdżowa) ziemistość. Piwo dosyć ściągało język, lecz dla takiego fana peated ejli jak ja, było swoistym niebem w gębie. Balans (bilans?) na plus. 

Wojtek: WES został na koniec degustacji. Sądziłem, że po potężnym Triplu i wybitnej wędzonce Oatmeal Stouta nie będzie już czego zbierać, ale dobry balans i wyważenie sprawiły, że i ten Stout naprawdę mi zasmakował.Piwo nieprzejrzyście czarne, zwieńczone ładną, gęstą beżową pianą. W aromacie jawił się ciekawy aromat kojarzący z instalacją elektryczną (tzw. "lekki kabelek"), oraz nutka ciemnej czekolady. W smaku piwo jest lekko wytrawne. Przewijają się w nim smaki wędzonych słodów - taki lekki kabelek, ciemne słody, i lekka czekoladowość. W finiszu jeszcze trochę delikatnego kabelka. Naprawdę dobry balans sprawia, że piwo jest diablo pijalne.

Gdybym miał podsumować dotychczasowe wojaże Kozakov Brewery, to powiedziałbym, że sam warzyciel solidnie podchodzi do piw i dosyć mocno się trzyma w niestandardowych dodatkach. Mimo, że ma często kłopoty stricte technologiczne (przegazowanie, czy dość płytkie odfermentowanie w niektórych piwach) to właśnie te dobrze wykorzystane dodatki na pewno podwyższają jakość warzyciela. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz