Zmierzając jednak do samego clou, wczorajszego wieczoru, w znanym już dobrze wielokranie Absurdalna odbył się panel degustacyjny organizowany przez stosunkowo nowego gracza na arenie - Kraftstore Katowice. Nic by nie było w tym tak niezwykłego jak sama forma przedsięwzięcia...
Pięć osób (tudzież cztery + organizator), 25zł na głowę, no i przysłowiowy kot w worku. Piwa z międzynarodowej wymiany poprzez RateBeer - kompletna niespodzianka, jedyne co było wiadome to to, że przesyłka idzie z Bawarii.
Sklep dość spontanicznie wyszedł z propozycją degustacji, zamieszczając post na swoim fanpage. A jako, że miałem chyba więcej szczęścia niż rozumu (również spontanicznie) dopisałem się do listy, gdyż za taką sumę - cokolwiek by się nie wydarzyło - szkoda nieduża, a określenie "zagraniczne piwa" niejako podnosiło prestiż.
Po wstępnych rozmowach na temat terminu, ostateczna data to niedziela, 7 maja, godzina dziewiętnasta. Abstrahując od tego, że to koniec weekendu, plusem było to, że lokal o tej porze i w taki dzień jest dość opustoszały, co pozwalało się skupić na konwersacjach, oraz piwach.
Punktualnie o godzinie 19 byliśmy wszyscy w komplecie i nastał ten moment, aby otworzyć rzeczoną przesyłkę.
Sam zauważyłem zdziwienie na twarzach towarzyszy, gdyż niemiecka klasyka dzierżyła tytuł tej najliczniejszej, nie obyło się jednak bez (dosłownie) paru nowofalowców.
Postaraliśmy się ułożyć jakoś chronologicznie, po zawartości alkoholu, a więc:
Na pierwszy ogień poleciała mała puszka z napisem 24/7 z bawarskiego browaru rzemieślniczego Frau Gruber. Jak deklaruje RateBeer jest to India Style Lager, chociaż jednak powiedziałbym, że zawartość puszki ocierała się bardziej o klasycznego niemieckiego Hellesa - aromat mokrego zboża, lekkiej kwaskowości i słodu. W smaku trochę więcej siana, i zbożowości, przez co piwo było bardziej słodkawe, aczkolwiek nie mulące. Mega pijalne, dobry starter.
Znowuż to Frau Gruber przyleciał do nas, tym razem jako klasyczny, nachmielony Pale Ale. Green Is Lord powitał nos niemiecką chmielowością. Na pierwszy plan wybijały się zioła z delikatnym cytrusem i dotykiem słodowym. Dalej już klasyka, jednak odchmielowa ziołowość pełniła rolę swoistego stabilizatora pomiędzy cytrusami, a słodowością. Świetne piwo.
Trochę inaczej było z Weiherer Rauch. Nozdrza wypełniła nuta kojarząca się z... szynką z kurczaka. I tutaj wcale nie żartuję. Smak został zdominowany przez wędzonkę, lecz nie bez przesytu. Trochę karmelu w tle, słodów i drewnianej wędzonki, czego brakowało mi w poprzednich rauchbierach. So far, so good!
Przyszła pora na coś, co każdy zna i docenia, czyli Schlenkerla Urbock. Wspaniały aromat szynki, mnóstwo drewna i ciemnych słodów. W smaku intensywnie dymione, masa wędzonego mięsa, drewnianych beczek i popiołu. Upchnąć wędzarnie w jedną butelkę jest niebywale trudno, lecz nikt inny jak ten browar nie robi tego lepiej. PS. potwierdzone info.
Piwo, na które najbardziej liczyłem, czyli Mahrs Bräu Der Weisse Bock niestety skwaśniał. Pech niesamowity.
Na ostatek zostawiliśmy sobie swoiste wisienki na torcie. Podwójne koźlaki od Schlenkerli, odpowiednio wersja 2016 i 2011. Świeża wersja mocno "beczkowa" z przyjemną szynkową, lecz dość mocną wędzonką i popielatym finiszem. Piło się świetnie, chociaż znów gdzieś się ciało odrywało od reszty. Jednak wielkim rozczarowaniem napawam się patrząc na notatki z opisu wersji 2011: "Estry, mocno estrowe, mocno karmelowe. Wędzonka uciekła, słód zadziałał. Stęchła nuta drewna." Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Bardzo dobrze, że nie kupiłem tej wersji vintage, której cena w Polsce oscyluje wokół 30zł.
Słowami podsumowania. Na pewno nie jestem zawiedziony tymże panelem. Jako wielki fan jakiejkolwiek piwowarskiej klasyki, cieszę się, że mogłem spróbować owych piw i dołożyć jakąś cegiełkę do opinii na temat poszczególnych trunków. Nie warto omijać takich stylów, kawał historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz