14 gru 2017

Schwaben Bräu, czyli niemiecka-ekspansja-marketowa.

Jako fan niemieckiego piwowarstwa oraz klasycznych stylów – które w ostatnim czasie zostały zepchnięte na margines i skopane butami piwnej rewolucji – muszę rzec, że mimo dużego naporu nowej fali, coraz to więcej ciekawszych dolniaków pojawia się w portfolio wszelakich dyskontów, hipermarketów, czy nawet przyosiedlowych sklepów (czego niestety nie mogę powiedzieć o tych specjalistycznych). 

Mimo, że ceny nie do końca idą w parze z tymi z rodzimego kraju (gdzie zakładając, że klasyczny lager to średnio wydatek jeden ojro), można się całkiem nieźle zaskoczyć, w szczególności patrząc na piwa pszeniczne, czy inne niemieckie niefiltry. 


Source: https://gtty.im/2ytwB6D

Ostatnimi czasy, półki działu alkohole, jednego z hipermarketów zostały wypełnione niemiecką klasyką. Niestety, cenowa demonizacja i jej stuprocentowe przebicie odstraszało potencjalnych klientów od jakiejkolwiek inicjacji z tymi trunkami, aczkolwiek zdarzyło się kilka ciekawszych pozycji, które – moim zdaniem – spróbować od danego browaru było trzeba.

Tym razem spotkanie z niemieckim Schwaben Bräu  jeśli wierzyć tekstom źródłowym – jednym z pierwszych browarów z automatyczną rozlewnią, a do tego największym z warzycieli w regionie Badenia-Wirtembergia mieszczącym się w samym sercu Stuttgartu. Sama produkcja to około 800 tysięcy hektolitrów (dane z 2013), co plasuje browar w loży koncernów, patrząc również na trzy pozostałe marki (Dinkelacker, Sanwald i Wulle), którymi zarządza, a które – wg RateBeeroceniane są zdecydowanie wyżej od samego rodzimego wypustu.

Volksfestbier (abv 5,5%)

Mariusz: Na pierwszy ogień poleciało piwo, po którym się najmniej spodziewałem jeśli chodzi o całą czwórkę. Marcowe nigdy nie było moim ulubionym stylem, a że jest to taki syn marnotrawny
klasycznego Pilsnera i Lagera Wiedeńskiego, to wiele interpretacji wypada po prostu blado i nijako. Niestety, moje słowa się ziściły, co potwierdził aromat mokrego słodu z lekką aldehydową otoczką i oddrożdżową bryzą. Ogólnie woń miałka, nie mówiąc już o przyjemności sensorycznej.

W smaku, mimo, że nagazowanie było za wysokie, można było się doszukać czegoś bardziej stylowego. Niezapychająca słodowość z dotykiem ziołowej chmielowości w tle i finiszem skąpanym w świeżym bochenku chleba. Lepiej smakuje niż pachnie, chociaż nie jest warty większego zachodu. 

Wojtek: Wizytę niemieckich gości zaczęliśmy od degustacji Volksfest Bier. To proste, słodowe piwo. Czysty, prawie idealnie przezroczysty bursztyn, oraz delikatny aromat słodu i – po części – mokrego kartonu. Smak był równie nieskomplikowany, co aromat: trochę słodowości i mokrego ziarna. Średnie ciało, pijalna tekstura i dość wysokie nagazowanie. Początek średni, bowiem piwo było tak mało wyraziste, że momentami aż nijakie.


Das Weizen (abv 5%)

Mariusz: Pszenica, którą już miałem okazję pić kilka razy, po pierwszym piwie okazała się mocnym punktem. Aromat przewijał się dość siermiężną dawką oddrożdżowej estrowości, która jawiła się wręcz bananowym miąższem. Dobrą kontrą była tutaj skromna kwaskowatość, której wielu przedstawicielom stylu brakuje. 
Po pierwszym łyku – w moim odczuciu – piwo stawało się coraz to cięższe dla żołądka, mimo gładkiej faktury. Pszeniczna słodowość grała tutaj pierwsze skrzypce, wraz z bananowym kefirem, który ochoczo wypełniał kubki smakowe. Być może, pijąc w cieplejsze miesiące bym bardziej docenił, tutaj jednak było momentami przyciężkawo, ale skłamałbym, gdybym rzekł, że piwo było nieprzyjemne

WojtekWeizen, z kolei, był z zupełnie innej bajki. Już jego wygląd zdradzał, że mamy do czynienia z rasowym zawodnikiem. Całkowicie zmętniona bursztynowo-miedziana barwa, oraz gęsta czapa białej piany robiły dobre wrażenie. Do tego przyjemny, lekko słodkawy aromat estrów o charakterze bananów, delikatnych goździków, i nuty pszenicy w tle. Świetnie. W smaku tak samo – estry, pszenica, wszystko gładkie i niesamowicie pijalne. Świetne odczucie w ustach, musiałem się wręcz powstrzymywać, by nie opróżnić szkła w kilka sekund! Chociaż kompletnie się tego nie spodziewałem, był to jeden z najlepszych weizenów, po jakie sięgnąłem w ostatnim czasie. Wunderbar!

Das Naturtrübe (abv 5%)

Mariusz: Piwo niefiltrowane, w Niemczech zwane jako Kellerbier, czyli uogólniając – piwo piwniczne. A w tym przypadku, "piwniczny Pilsner" powitał stylową siarką, która w tymże stylu (w akceptowalnej ilości) jest ważnym punktem jeśli chodzi o widełki gatunku. Ponadto za nią dreptało świeże ziarno i unosił się słodowy zefir
Pierwsze zetknięcie piwa z ustami było – dla mnie jako fana dolniaków – swoistym objawieniem. Smak półwytrawny z dominacją słodowego charakteru i odrobiną ziarnistości oraz minimalnej ziołowej gorczyki z lekko drapiącą siarką, plasowało to piwo najwyżej spośród całej czwórki. Świetny balans, w najbardziej pierwotnej formie. Zdecydowanie trzeba spróbować. 

Wojtek: Kolejnym punktem na wokandzie był klasyczny niemiecki "piwniczniak". W szkle to zamglone ciemne złoto, zalatujące słodem, ziarnem, oraz delikatną siarką, zaraz po otwarciu butelki. W smaku piwo było lekko słodkie, z goryczką na poziomie średnim. Reszta bez niespodzianek –wyraźny profil słodowy, ziarnisty, z charakterystyczną dla stylu nutą "piwniczną". Przyczepiłbym się tylko do nieco zbyt wysokiego nagazowania. To dość nudny napitek, ale uwarzony zgodnie z założeniami i wytycznymi stylu.

Das Schwarze (abv 4,9%)

Mariusz: Mimo, że w swoim życiu wypiłem dużo niemieckich piw ciemnych, to raczej przewodziły tam Dunkle, aniżeli Schwarze. Ogólnie ujmując, styl jest mniej powszechny od swojego brata z Monachium, tak więc pijąc tego ciemniaka, jakiegoś większego pola porównawczego nie miałem. Aromat dość nikły, bez jakichś "intuicyjnych przyciągaczy" należących akurat do tego gatunku. Cukier karmelizowany, lekka chlebowość i wysuwająca się na pierwszy plan karmelowo-popielata paloność – choć fajerwerków w nosie jednak nie miałem. 
Smak był również stonowany, nawet i – tak jak w przypadku pierwszego piwa – nijaki. Symboliczny karmel z palonością ciemnych słodów, piernikiem i zbożowym "rdzeniem". Jedyne co mogę powiedzieć o tym piwie to: wypić i zapomnieć.

Wojtek: W gronie niemieckich klasyków nie mogło zabraknąć schwarzbiera. I nie zabrakło! Das Schwarze, czyli po prostu "piwo czarne", wbrew nazwie, miało barwę bardzo ciemnego rubinu, oraz niewielką warstewkę beżowawej piany. W aromacie kryły się nuty ciemnych słodów i karmelu. W smaku piwo było lekko słodkie z delikatną goryczką. Wśród stosowanych walorów smakowych, kryły się palone słody, trochę karmelu, i coś przypominającego wędzona śliwkę. Na pochwałę zasługuje przyjemne odczucie w ustach. Mało konkretny schwarz, ale można go wypić bez skrzywienia, a nawet z przyjemnością.

Podsumowując dzisiejsze wojaże po Niemczech i spoglądając na nasze – w pewnych momentach odmienne oceny: wysuwa się wniosek jako tylko połowa przedstawionych tutaj wypustów była warta przysłowiowej świeczki. Niestety, ta "świeczka" – w polskim hipermarkecie – jest szczególnie droga, jak na warunki niemieckich browarów, więc jeśli jesteście piewcami żelaznej klasyki to spróbujcie Weizena i Kellerpilsa, bo są one jedynymi pozycjami wartymi ciężko zarobionego grosza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz