1 sty 2017

W 365 dni dookoła piwa. Podsumowanie.

Rok 2016 i polskie piwowarstwoSytuacja z tygodnia na tydzień zmienia się niczym krzywa wykresu PKB za czasów Gierka. Agresywny wzrost z pomniejszymi anomaliami. Panteon zwany polskim craftem rozpościera swe skrzydła na szczycie zwanym piwną rewolucją. Obfituje to w liczne premiery, wydarzenia, jak i kilku nowych graczy na tej arenie. Nie będę jednak tutaj bawił się liczbami, lecz postaram się okalać słowem, co dobrego lub złego przyniósł ten rok dla poszczególnych browarów.


Największe zaskoczenie:

1. Wrężel - Jeszcze jakiś rok temu wróżyłbym mu rychły upadek, lecz to co Panowie poczynili w ostatnich 365 dniach należy się na osobny wpis. W dużym stopniu odcisnęła piętno tutaj zmiana marketingu - postawienie na rozpoznawalność i dopracowanie piw. W zasadzie wszystkie nowości, które miałem okazję próbować były co najmniej dobre lub świetne (Tropical Imperial IPA, warto odnotować) no i żadnej klapy w porównaniu z tym 2015. Odbili się od dna i wyszli na prostą. Oby tak dalej!

2. Browar Kormoran - Jeden z większych pod względem mocy produkcyjnych w tym zestawieniu siedział dość cicho, aż wreszcie uderzył z podwójną siłą. Albowiem rozpoczął rok trunkiem, którego już na starcie arcytrudno było zdeklasować. Mowa tu oczywiście o Imperium Prunum. Do dziś jest ono najwyżej ocenianym polskim piwem, a ja jako człowiek wyczulony na jakikolwiek "hajp" utwierdzam w przekonaniu, że nie jest to hiperbolizacja. Trafiło się jeszcze kilka perełek takich jak 1 na 100, czy chociażby pójście o krok dalej w piwowarstwie nowofalowym - PL-US chmielony mokrą szyszką amerykańskiego chmielu z polskich plantacji. Jak to ktoś rzekł - wzór do naśladowania na tle browarów regionalnych.

3. Brokreacja - Sądzić było można, że biegunka wydawnicza może spowodować u nich zadyszkę, lecz browar w dużej mierze sięgnął po lekarstwo osłonowe jakim są wysokoballingowce. Imperialny Nafciarz Dukielski odcisnął piętno na peated headach, a Wine Cake osłodził życie ich żonom. Bardzo fajne ruchy chłopaki poczynili w blogosferze, biorąc na swoje barki uwarzenie tegorocznej edycji The Blogger; nie zapominając już o beczkach, czyli dość popularnym w roku 2016 trendzie. Jakość wzrasta.

Największy zawód:

1. Birbant - Wynalazek zwany hopsbantem miał wyznaczać nowe standardy w sposobie chmielenia piwa, lecz potencjał nie został wykorzystany do końca przez niestabilność warek. Można rzec, że wielu browarom się to zdarza, ale w tym roku wahania były tak duże, że niestety nie jest to dopuszczalne na tym poziomie. 

2. Browar Jana - Dokładnie pamiętam kiedy browar debiutował i wypuścił naprawdę solidny brown porter (Pafulon). Stawiałem ich za jednego z najlepszych debiutantów w roku 2015. Niestety, jak na ironię z miesiąca na miesiąc czar pryskał. W zasadzie było kilka fajnych piw (Lady M - śmiałe podejście z miętą), lecz solidnie poślizgnął się na RISie, który pokazał, że jeszcze nie to miejsce i nie ten czas. Takich rzeczy konsument nie zapomina. 

3. Dukla - Mimo fajnie prosperujących piw z nurtu Barrel Aged klient został odstraszony cenami nie do końca idącymi z jakością prezentowanych produktów. Piwa z niższego segmentu AD 2016 jak na wymogi rynku to tylko średniawki. Po raz kolejny utwierdza się przekonanie, że wizerunek to nie wszystko.

Najlepszy debiutant:

1. Browar Okrętowy - Na początku sądziłem, że to kolejny, jeden z tych bardziej regionalnych, który to będzie "browarem jednego piwa". Kolokwialnie mówiąc - szczęka mi opadała - kiedy to się zapoznałem z portfolio. Karaka to bez wątpienia jeden z najlepszych porterów/stoutów jakie miałem okazję mieć w ustach - a tutaj jestem bardzo wybredny, uwierzcie. Dodatkowym atutem pośród wszystkich debiutantów jest to, że browar nie boi się brać za piwa historyczne i wychodzi mu to, co najmniej dobrze (Landskip, choć nie moja bajka i Steamer)Czekam na rozwój sytuacji, gdyż może się okazać, że będzie wyznaczał nowe ścieżki dla rzemieślników w aspekcie zapomnianych stylów.

2. Brewklyn - W panteonie polskiego craftu browar zasiadł w loży eksperymentatorów. Od samego początku podchodził dość śmiało do warzenia wykorzystując niestandardowe dodatki do swoich specyfików. Jak na debiutanta - zabieg udany, bez jakichkolwiek komplikacji. Piwa są w dużej mierze dopracowane, a co jest w tym najlepsze: to wszystko udało się w Twiggu, który najlepszą opinią nie świeci. Jeszcze parę kroków i mogą deptać po piętach starszym kolegom.

3. Browar Zakładowy - Dobry początek, jak i utrzymanie sensownego poziomu to nie zawsze aspekty idące ze sobą w parze. W przypadku lubelskich rzemieślników ta reguła się nie potwierdza. Duży nacisk na marketing, jak i premiera za premierą nie spowodowała spadku jakości, czy jakiegokolwiek negatywnego rokowania. Solidny browar, solidni ludzie - i co najważniejsze solidne piwa.

Najlepszy weteran:

1. Pinta - Raczej nikogo nie zdziwi, że w tej kategorii browar zajął pierwsze miejsce. Milowe kroki w rozwoju krajowego piwowarstwa, czyli m.in. temat piw kwaśnych, zaprezentowanie pierwszego polskiego komercyjnie uwarzonego Eisbocka, czy w ogóle cały rozmach przedsięwzięcia wybija ich na pierwszą lokatę wśród rodzimych rzemieślników. Mimo łatki weterana, browar nie osiada na laurach i pnie polski craft ku najlepszym. 

2. SzałPiw - Browar od samego początku prosperował na linii "trudna Belgia" i jako jeden z nielicznych w polskim crafcie utrzymał się w tej kategorii jako dominator. Nie powiedział jednak ostatniego słowa, czego potwierdzeniem były niedawne (i co najważniejsze - udane) eksperymenty z wymrażaniem (Buba Extreme), czy owocami w piwach kwaśnych. Życiową szansą browaru będzie warzenie ze Stone Brewing, co może podwyższyć renomę polskiego piwowarstwa na świecie. Klasa sama w sobie.

3. Artezan - Rzemieślnik raczej skupił się na linii standard, co pozwoliło stać się światełkiem nadziei zakrywanym przez nowe trendy w piwowarstwie. Mimo Too Young To Be Herod, czy Regulatora u mnie nadal zostają mistrzami w piwach sesyjnych wbrew temu, że mają opodal kilka sztosów.

Najsłabszy weteran:

1. AleBrowar - Niestety nie był to dobry rok dla rzemieślników z Lęborka. Mimo imperialnej wersji klasyka (Smokey Joe) to chłopaki potykali się na wszystkich możliwych trendach piwowarstwa rzemieślniczego. Począwszy od piw kwaśnych, a na "hopheadyźmie" kończąc, czyli poniekąd znaku rozpoznawczym browaru. Premiery niezbyt dobrze zostały przyjęte przez konsumentów, co niestety pokazuje chwilową zapaść browaru. Miejmy nadzieję, że niegroźną.

2. Browar Zamkowy Cieszyn - Chyba największy w tym zestawieniu, lecz niestety postawa w roku 2016 sprowokowała, abym go usytuował tutaj. Kompletnie nie trafiony pomysł z tegorocznym Grand Championem, czy kosmiczna cena Porteru Jubileuszowego niestety odbiła się na renomie browaru. Mimo szczerych chęci i dobrych piw, nie tak to miało wyglądać.

3. Ursa MaiorByło kilka premier, które to mogły być interesujące, lecz tutaj w dużej mierze zawiódł marketing, a co z tym idzie - słaba dostępność piw prócz regionu, w którym browar ma swoje miejsce. Występ raptem na kilku festiwalach nie pokazał ich wyrazistości na tle tych bardziej regionalnych warzycieli. Niedźwiedzica przeszła bokiem niezauważona.

Największa nadzieja:

1. Trzech Kumpli - Browar idzie jak burza. Można powiedzieć, że już zdobywa szczyty piwnej piwnej rewolucji w Polsce, lecz nadal stara się odszukać style, w których to czuje się najlepiej. W tym roku kombinował z Belgią (Saisonator, Novicius), a w 2015 starał się wejść w szranki z Ameryką. Pokazał piwa genialne i nie przejechał się na tym. W nowym roku widzę go jako jednego z faworytów.

2. Słodowy Dwór - Właśnie, jeden z moich faworytów, który raczej ma pecha, aniżeli słabą kondycję. Z tego co wnioskuje to doskwiera im niestabilność warek, lecz, gdy trafimy na dobrą butelkę to trunek może wyrwać z butów (u mnie Augustowskie Noce). Piwa wydają się być dopracowane, lecz brakuje im wykończenia. Aha, no i jaki rzemieślnik się wziął ostatnio za Weizen Bocka?

3. Roch - Browar, który to w zasadzie wybił się jednym piwem (Balios - Black IPA na gałęziach świerku), lecz pokazał, że potrafi robić to dobrze i premiery w roku 2016 były na bardzo wysokim poziomie. Nie stawia na wyszukany marketing, lecz potrafi dopracować swoje piwa. Stawia raczej na treść, aniżeli formę, co potwierdza tylko jego prawdziwość. Takich nam potrzeba.


Nikła nadzieja:

1. Kraftwerk - Z wielkim bólem serca to piszę, lecz niestety śląscy rzemieślnicy nie popisali się w tym roku niczym ciekawym, co mogłoby zmusić beer geeka do jakiegokolwiek obcowania z ich produktami. Może trochę demonizuję, lecz tendencja spadkowa to ich drugie imię. Marketing do pozazdroszczenia, ale tylko w punkcie wizualnym, bo po występie w Telewizji Polskiej browar w zasadzie - jak na ironię - spadł z jakością piwa. Nie chce tego mówić, ale gdy tak dużej będzie, to nie utrzyma się na rynku. 

2. Brodacz - Browar ratuje się jak może kooperując z "osobistościami internetowymi". Może w tym szaleństwie jest odrobina rozsądku, lecz póki co renoma w polskim crafcie mówi sama za siebie. Na hejcie też się można wybić, ale akurat nie w tej branży.

3. Doctor Brew - Niestety chyba jeden z najsłabszych rzemieślników roku 2016 i nie mówię tego ze złośliwości. Premiera goni premierę, raz lepiej, raz gorzej, lecz tak jak w przypadku poprzednika marketing zabija jakość piwa. Z miesiąca na miesiąc jest mi coraz trudniej sięgać po ich produkty. 

Słowami podsumowania. Duży nacisk został położony na rozwijanie piw dzikich. Ten trend, zaraz po beczkach królował najbardziej. Można rzec, że rodzimi rzemieślnicy w dużym stopniu poradzili sobie z okiełznaniem drożdży, no i właśnie te alternatywne organizmy fermentacyjne mają coraz to śmielsze zastosowanie w nowych piwach. Fala barrel aged nie wyszła z mody i uderzyła z podwójną siłą. Mieliśmy kilka ciekawych beczek, co na pewno wyprzedza rok 2015 w tym aspekcie, gdzie królowały głównie whiskey/whisky, czy brandy. No i oczywiście na osobną wzmiankę zasługują (na razie) eksperymenty z wymrażaniem. Bardzo śmiały krok, mimo sześcioletniego stażu na barkach piwnej rewolucji. 

Zrobiliśmy gigantyczne kroki do przodu, pokonując słabości, a przy tym ucząc się na własnych błędach. Kolejna sprawa to lokale, festiwale, czy inne okołopiwne wydarzenia. Zjawisko się stało tak powszechne, że weszło nam po prostu w nawyk i z roku na rok to wszystko wylewa się na piwną mapę Polski (szczególnie w 2016 było tego wiele). We wszystkich większych miastach znajdziemy już teraz chociaż jeden lokal z dobrym piwem, jak i nawet festiwal związany z tym trunkiem. Jest dobrze - bo rozwój na horyzoncie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz