10 wrz 2017

Heavier than ever – Beer Cup, półfinał numer jeden

Lubię powroty. Powroty są dobre. Powracajcie kiedy tylko możecie. 

A tak zupełnie na poważnie to – po wakacyjnej przerwie – pojawiliśmy się znowu w Absurdalnej, aby współcelebrować pierwszy półfinał bitwy piwowarów. Muszę się przyznać, że brakowało mi tych spotkań z samego czynnika socjalizującego. Mnogość znajomych twarzy, czy zupełnie tych nowych pozwala sądzić, że regionalna, piwna społeczność mocno trzyma się w komitywie. 
Czwartkowy wieczór był idealnym odzwierciedleniem tego określenia. Tłumy znajomych pod barem i przy stolikach zwiastowały o co toczy się gra. 

Pierwsza bitwa po wakacjach i od razu pojechaliśmy z grubej rury, bo Wee Heavy na pewno do takich stylów należy. Ot ciekawostka – w języku szkockim fraza "wee heavy", oznacza TROSZKĘ ciężki, co – jak na tacy – podają widełki tego stylu. Zabawę możemy zacząć od 17°BLG do 32 (!!); więc sama definicja mówi, że może być i trochę ciężko, dość ciężko, jak i za ciężko...

Na ringu miało stanąć czterech piwowarów domowych, lecz jeden browar borykając się z trudnością stylu, jak mniemam, nie pojawił się na bitwie – ponoć uprawiał wojaże po Szkocji, dlatego podane do stołu zostały trzy próbki.
Mając duże pole do popisu, można czasem przedobrzyć (...i wyjechać do Szkocji), co pośród trzech szklanek nie miało miejsca, chociaż momentami czułem, że czynnik faster-harder-stronger by się przydał. 

Zbyt bliżej nie poznałem wielu przedstawicieli tegoż gatunku, ale same piwa na czwartkowej bitwie nie zerwały przysłowiowej papy z dachu. Jedna borykała się z popularnym kartonem w aromacie, druga przypominała bardziej Barley Wine (i z poziomu nagazowania, jak i innych notek sensorycznych – zabrakło mi mocniejszego profilu słodowego), a trzecią nazwałem brzeczką. Głosowaliśmy na dwie próbki, co wbrew pozorom nie było jakimś trudnym zadaniem, bo w konkursach konsumenkich BJCP Nazi idzie na bok, chociaż ból du... serca pozostał.

Wyniki zostały ogłoszone około 21-ej, więc przynajmniej połowa wiary miała kilka punktów dziesiątych promila więcej, i po klasycznym już "Halo, halo" Pana Prezesa, wszyscy się zerwali. 156 głosów to jak na bitwę, dosyć imponująca liczba, ale jeszcze bardziej imponującą rzeczą było to, że głosy były mocno wyrównane. 

I miejsce – Hołda Chmielu (Artur Lesiak / Iwona Gruszka) – 56 głosów – piwo #2
II miejsce – Browar Domowy Bastion (Łukasz Wróblewski) – 54 głosy – piwo #1

III miejsce – Lord Hoppington (Michał Zuba / Alicja Owsiany) – 46 głosów – piwo #3

Trzech piwowarów, tylko dwa miejsca w finale. Wybrałem, zagłosowałem, nie żałuję, bo mój faworyt idzie do przodu. 

Za (niecałe już) dwa tygodnie widzimy się w Białej Małpie. Będzie potrójnie ciężko, bo Tripel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz