23 wrz 2017

Calm before the storm – Beer Cup, półfinał numer dwa

Przez długi moment zastanawiałem się co mogę napisać o bitwie, na którą przybyłem niczym syn marnotrawny, Aladyn, czy inna postać fikcyjna. Zwał jak zwał, lecz mając na karku prawie godzinne spóźnienie ominęła mnie tylko klasyczna introdukcja Remika i jak mniemam – modelowe "halo, halo" wraz z uroczystym wstępem Pana Prezesa Jana. Wichry południa, deszcze północy (...i spóźnione pociągi) nie zatrzymały mej osoby, a piwo przy stole czekało na mnie już...

Takim pięknym, pseudoliterackim wstępem tegoroczną relację piszę przedostatni raz. Czas płynie nieubłaganie, a finałowy quadrupel od kilku miesięcy już dojrzewa w piwnicach uczestników. 
Ale zanim o tym – zajmijmy się czwartkowym triplem. Tak na rozgrzewkę. 

Gdy dotoczyłem się do Białej Małpy, towarzystwo było już w iście projektowych nastrojach (Ave Prezes Marek!), a butelki z konkursowymi piwami były już prawie wysuszone. Wysuszone nie tylko z tylko z uwagi na liczbę osób, jaka tego dnia  – wręcz  – "zapchała" multitap, a duchotę i panującym tam gwar. 


Tak wysoka frekwencja była zapewne spowodowana dwoma czynnikami. Pierwszy, że był to półfinał, a drugi – popularność tych osób w piwnym półświatku. Daniel Lempke, utytułowany warzyciel, chwalił go nawet Tomek z Browar Gdynia, więc szacun; Sławek Winiarski, czyli cicha woda brzegi rwie, znany z poprzedniej edycji; czy też swoiste śląsk uber alles pod numerem 41-103 jako Michał Mutryn i Rysiek Pieczyk. Zabrakło natomiast jednej persony – Pawła Masłowskiego, którego nazwa browaru bynajmniej nie oddaje poziomu wypustów. Warzyć w Pincie (tak, tej Pincie) i mieć Dwie Lewe Ręce, to niezła ironia, która jak na tacy ukazała się po ogłoszeniu wyników...

No właśnie. Cztery próbki, cztery zgoła odmienne piwa. I tutaj czar pryska, bo żadne z konkursowych wypustów mnie nie kupiło. Możecie się zgodzić lub nie, lecz we wszystkich próbkach zabrakło mi słodowego wypełnienia, które jakoby było motorem napędowym do stylowości tego piwa. Profile drożdżowe idealne, lecz estry i fenole ciała nie nadrobią. Sam byłem mocno sfrustrowany, że tak dobrzy piwowarzy nie spisali się w tym stylu najlepiej. 

Ogłoszenie wyników na tak małej przestrzeni tylko skumulowało emocje  wszyscy wpatrzeni w Prezesa Jana, niczym wyrocznię, odliczali minuty, kiedy swój faworyt będzie tym jednym ze szczęśliwców. Nie przyszło jednak długo czekać, a wyniki prezentowały się tak:

I miejsce Dwie Lewe Ręce (Paweł Masłowski)  58 głosów – piwo #2
II miejsce 
 Mody Home Brewery (Daniel Lempke) – 53 głosy – piwo #3
III miejsce 
 41-103 (Michał Mutryn /Rysiek Pieczyk)  26 głosów  piwo #4
IV miejsce 
Winiarski (Sławek Winiarski)  25 głosów – piwo #1


Nie trafiwszy swoimi dwoma cennymi głosami w finałowe piwa z dużym zaciekawieniem wyczekuję tej ostatniej bitwy, bo jak widać  Belgia to nie rurki z kremem. 

P.S. Stokroć dzięki Kuba, za zrobienie kilku zdjęć! TVP na bank przyjmie Cię do teleekspresowej galerii osób pozytywnie zakręconych! Zasiądziesz w loży jelenie. Szanuję w opór. ;) 

1 komentarz:

  1. Stety, niestety muszę się zgodzić, że przynajmniej moje piwo było niezadowalające. Piwo warzyłem w styczniu i z braku jakiejś dużej ilość ostatnią próbę robiłem jakieś 3-4 miesiące temu, a piwo było diametralnie inne, bardziej stylowe, nie posiadało tak dużo estrów i przede wszystkim nie miało aldehydu, który z przykrością sam wyczułem. Jak widać poległem przy belgijskim szczepie drożdży i upałach.

    OdpowiedzUsuń