2 sie 2017

One night in Gliwice: Samuel Adams Utopias & Port Brewing / The Lost Abbey Churchill's Finest Hour

W ostatni weekend lipca, na piwnej mapie Polski miało miejsce pewne wydarzenie, które doprowadziło śląsko-zagłębiowskich fanów dobrego piwa do gwałtownych skoków ciśnienia, nie tylko z uwagi na aurę za oknem. Kiedy tylko gliwicki wielokran Dobry Zbeer ogłosił imprezę urodzinową, nie planowałem wizyty w mieście oddalonym o jakieś 30 kilomterów ode mnie. Składało się na to kilka personalnych zawirowań, a w tym ostatni brak chęci uczestniczenia w takich wydarzeniach (których – nie oszukujmy się  na ów piwnej mapie Polski jest multum), no i przy okazji (domniemany) brak wolnego. 
Patrząc na tą postawę z perspektywy czasu, plułbym sobie teraz w twarz, że nie skorzystałem z takiej okazji...

Dobry Zbeer jednak zawsze zaskakiwał w kwestii atrakcji na tego typu przedsięwzięciach, więc tradycji stało się zadość i podobnie było przed ostatnim weekendem lipca. W ciągu kilku dni, ogłoszenia parafialne trafiły do ludu i bez większej namowy zaprowadziły zdecydowaną większość do Gliwic, w tym moją osobę. Same dobroci dwóch dni mógłbym wymieniać tutaj godzinami, jednakże prócz czynnika gastronomiczno-socjalnego, szykowało się kilka wyjątkowych degustacji. 
Jako, że akurat byłem w sobotę, załapałem się na parę ciekawych piw, jednak wieczór należał do dwóch Amerykanów...

Samuel Adams Utopias 2013 (Barleywine - abv 27%; blg ??; ibu 25) RateBeer: 100/100

Piwo, które w teorii zna każdy, jednakże nie każdy miał okazję go próbować. Jeden z najbardziej pożądanych trunków świata i do tego jeszcze jeden z najdroższych. Pierwsza warka została wypuszczona na rynek w 2002 roku z inicjatywy Jima Kocha, czyli współzałożyciela Boston Brewing Company. Chciał on dowieść, iż granice są tylko abstrakcją i uwarzyć coś ekstremalnego, owianego całunem absurdu i zaprzeczającemu procesowi warzenia. Wszystko zaczęło się jednak wcześniej, bo eksperymentowanie w browarze z beczkami i alkoholami o wysokim stężeniu zostało poczynione przed rokiem '92, jednak radykalne kroki zaczęły się dopiero po 2000 roku. Tak powstawał Utopias. Każda warka to piwo młode i blend pozostałych. Pewną ciekawostką jest to, że browar poczynił kooperację z producentem cygar i wypuścił kilka aromatyzowanych wyrobów tytoniowych. Let's try the legend. 

Po przelaniu do szkła, aromat od razu skojarzył mi się z pistacjami, wręcz ze zmielonymi orzechami, które to wraz z ciężką słodowością imitowały świeżo wyjęte ciasto z piekarnika. Aromat z każdym niuchnięciem powalał, bo w miarę degustacji mocno się przemieniał. Były też obecne czerwone, wysuszone owoce, jak i zupełnie nieprzeszkadzająca nuta karmelu, wraz z zacięciem kojarzącym się z koniakiem. Po przelaniu do szkła; gęsta, brązowawa ciecz okalała ścianki naczynia i pozostawiała po sobie smugi alkoholowej bryzy, która to rozpościerała się po naczyniu. Piana szybko spadła do kompletnego zera i bez żadnej koronki, zostawiła miejsce dla gęstej, nieprzejrzystej tafli. W smaku od razu zarzuciła się nuta szlachetnego alkoholu, która w pierwszych łykach mogła przeszkadzać, lecz potem została poskromiona przez kosz suszonych owoców, ciasta karmelowego i orzechów. Trunek był ciężki, oleisty, ale przyjemny, bo alkoholowość w połączeniu z tymi smakami ukazywała w sobie dzikość sherry, szlachetność koniaku i słodycz porto. W ogólnym rozrachunku trunek wyjątkowy pod każdym względem, jednak możliwość ukrycia tych 27% dawałaby przepustkę do maksymalnej oceny. 

Port Brewing / The Lost Abbey Churchill's Finest Hour 2017 (RIS - abv 13,5%; blg ??; ibu ??) RateBeer: 100/97


Ostatnio na polski rynek dochodzą perełki z różnych stron świata. Historia tego piwa zaczyna się i kończy w zaprzyjaźnionym pubie browaru The Lost Abbey, czyli Churchill’s Pub and Grille. Każdego marca jest wypuszczana mała partia tego piwa, na którą oczywiście trzeba się wcześniej zapisać, zapłacić "wpisowe", chociaż nie wiadomo, czy piwo trafi w twoje ręce. Każdego roku jest to inna mieszanka stoutów leżakowanych w beczkach, co oznacza, że każdy wypust się różni, chociaż cały czas jest to ten sam styl. Go on

Aromat z butelki jawił się delikatnością czekoladowych pralin i ziaren kakaowca skąpanych w szlachetnym likierze. Niby nic specjalnego, a jednak urzekł swoją nienachalnością i zbalansowaniem, w porównaniu do kilku innych RISów. W szkle zupełnie nieprzejrzyste z podpalaną, brązową pianą, która z wyglądu skojarzyła się z pianką kawową znaną z niektórych ciast. Pierwszy łyk zwiastował odę do radości. Mleczna czekolada zalewała podniebienie, a odbeczkowe, lekko szczypiące nuty torowały drogę do zupełnej ulepkowatości. Finisz należał do nut ciasta kakaowego, które po kilku łykach sugerowało nawet i shake czekoladowy. Ciało raczej średnie i piwo samo w sobie delikatne, co patrząc na poziom alkoholu robi piorunujące wrażenie. Piwo bez dwóch zdań unikatowe, przydałoby się więcej nut barrel-agingu, jednakże taka forma odpowiada mi również w stu procentach.

Summa summarum; dwa różne style, dwa różne piwa, limitowane wypusty. Sam jestem tego zdania, że trunki z ograniczoną dystrybucją to często piwa wyjątkowe i w dużej mierze warte swoich pieniędzy, jednakże dwa razy bym się zastanowił kupując butelkę Utopiasa i płacąc za nią kilka tysięcy. Czasem jednak można pogrzebać trochę dalej, dorwać coś tańszego, ale nadal "klasowego" w swoim stylu. Tym razem wybieram RISa, lecz gdy będziecie mieli okazję spróbujcie i jednego, i drugiego, myślę, że to w pewien sposób kamienie milowe piwnego rzemiosła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz