21 lip 2017

Pooka Tour, czyli polsko-irlandzka kooperacja w Katowicach.

Wtorkowy wieczór, 18-ego lipca miał być u mnie zwykłym (de facto opóźnionym) wypadem urodzinowym, który to już planowałem od kilku tygodni. Paru znajomych, piwo bez zobowiązań i bardziej socjalizujący czynnik grający tą główną rolę. 
Kiedy tylko Absurdalna ogłosiła wydarzenie, w którym to do Katowic miało zawitać kilka butelek ostatnio głośnej kooperacji Pracowni Piwa i destylarni Jamesona, sam nie mogłem nie skorzystać z takiej chwili i bez zastanowienia zaznaczyłem, iż będę obecny. Po pierwsze, jest to dobra okazja, aby znajomym spoza craftu pokazać jak rozwija się piwne rzemiosło w Polsce; po drugie przekonać się na własnej skórze, czy silny marketing odzwierciedla silny produkt; no, a po trzecie celebrować własne urodziny w doborowym towarzystwie. A, że to był akurat TEN wtorek, to szczęście tym razem było na moją korzyść. 

 Źródło: fb.com/events/261284904355314/
Wakacyjne wydarzenia mają jednak to do siebie, że nawet na stosunkowo dużych premierach, frekwencja  kolokwialnie mówiąc  leży i kwiczy. Podobnie było tego wieczoru, bo kiedy przekroczyłem drzwi lokalu wszystko było opustoszałe, a w odpowiedzi na moją dezaprobatę, barman odpowiedział jedno: wakacje. Nie sposób było się z tym nie zgodzić, chociaż może i warto docenić kameralność niektórych przedsięwzięć. 

Trochę po dziewiętnastej, drewniana "szalupa" z logiem Jameson została przyholowana na główną salę multitapu. Butelki tej klasycznej, dobrze znanej whiskey, jak i nowości leżakowanej w beczce po piwie wypełniały zielony blat. Mimo, że liczba uczestniczących powiększyła się odrobinę, to zauważyłem, że ludzie z pewną nieśmiałością podchodzili do "rollbaru" i z dozą dużego dystansu degustowali destylat. Sam już wcześniej poznałem jakość produktu, ponieważ od kilku tygodni jestem szczęśliwym posiadaczem jednej butelki (nawet ukazała się recenzja na łamach bloga), aczkolwiek nie trudno było mnie namówić na małego shota. 

Krążąc pomiędzy stolikami i ladą miałem okazję porozmawiać z Mariuszem Kujawińskim, czyli barmanem katowickiego The Spencer Pub, w którym to serwuje się dobre whisk(e)y. Miał on okazję jeździć po śląskich multitapach w ramach Pooka Tour. Szczerze powiedziawszy, lokacja, w której pracuje, nigdy nie obiła mi się o uszy, aczkolwiek jako osoba raczkująca w świecie destylatów, musiałem sobie ją wpisać na listę do odwiedzenia. Miła rozmowa przerodziła się w typowo kumpelską pogadankę i wymienianie się doświadczeniami pomiędzy zupełnie innymi światami. Z jednej strony piwnego rzemiosła, a z drugiej whisk(e)y. Dyskusja chyba dwóm stronom zapewniła bagaż doświadczeń ja pewnie niedługo spróbuję takich perełek jak Octomore, czy nowego Ardbega Kelpie, a Mariusz wdrąży się bardziej w style piwne. Zauważyłem potem, że coraz to więcej ludzi śmielej zadawało nurtujące pytania, aczkolwiek chyba tym najczęściej zadawanym, było: po jakim piwie leżał ten Jameson?

Przyszedł jednak ten czas, kiedy to wysokoprocentówki odłożyłem na bok i sięgnąłem po butelkę Baltic Pooka, czyli – nomen omen – Porteru Bałtyckiego leżakowanego w beczce po Jamesonie. Personalnie mój ulubiony styl, ostatnio też i browar, a do tego beczka po whiskey. No czego chcieć więcej? 
Za 0,33l zapłaciłem 20zł, co myślę, że jak na standardy leżakowanych piw jest to niewygórowana suma, bo jakość tego piwa zagięła czasoprzestrzeń. Świetny balans pomiędzy odbeczkowymi klimatami, a palonością słodów. Dużo czekolady, kawy, ale i lekkie, aczkolwiek przyjemne drapanie szlachetnego alkoholu. Finisz zdecydowanie mocno porterowy, jednak na pewno nie zdominowany przez destylat. 

Czas mijał nieubłaganie, koledzy blogerzy zebrali się dość szybko, a ja, że miałem dzień później wolne to wieczór wykorzystałem do końca. Przed północą jeszcze trafiliśmy do Browariatu, a potem na małą domówkę. Więc wieczór był jakże intensywny. 

Sam (jak i pewnie reszta znajomych) była pod wrażeniem tej kooperacji, a ja wciąż mówię to każdemu kogo spotkam. Pracownia Piwa jest aktualnie numerem jeden w Polsce. Mam nadzieję, że nie stracą u mnie tej renomy. Koniec końców oby więcej takich wydarzeń, warto otworzyć umysł i poznać świat czegoś innego niż piwo. 

...ale z rozwagą, żeby nie zdychać rano...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz