13 lip 2017

From Grodzisk to East California

...there's a new wave coming, I warn ya. Słowami tego słynnego utworu można by było zacząć tę recenzję, aczkolwiek style, które dzisiaj przedstawiamy są mocno spolszczone, więc jedyne co pozostaje, to przeczytać to łamaną angielszczyzną i spróbować dać się ponieść fantazji o amerykańskim śnie. 
Muszę jednak powiedzieć, że w piwnej blogosferze trochę zahuczało, gdy Browar w Grodzisku Wlkp. (Fortuna) wypuścił do wszelakich Żabek i innych Freshmarketów swoje nowe warianty piw. Nikt takiego strzału się nie spodziewał, mimo, że rebranding marki trwał w najlepsze. Całkowicie nowe butelki, etykiety i dwa kolejne piwa zwiastowały duży sukces dla samego warzyciela. Łatwo jednak przyszło i łatwo poszło, by gdy większość blogerów rzuciła się na te nowości, opinie były dość pozytywne, chociaż teraz, odnoszę wrażenie, że ta nowa fala (mimo wszystko w oryginalnym wydaniu) nie przetrwała – jakże krótkiej próby czasu. Są wypusty o których się mówi miesiącami, ale i też takie, które są piwami "jednego razu". Tak więc sprawdźmy ponownie, jak to było. 



Grodziska APA (abv 5,2%; blg 12,5°; ibu 32)

Mariusz: American Pale Ale to styl bardzo trudny dla polskich browarów, o czym wiele razy już się przekonałem. Mało kto ma poczucie "balansu" pomiędzy słodowością, a chmielami, także i do tego wydania podszedłem mocno zdystansowany. Aromat jawił się dość ubogo, bo prócz delikatnego muśnięcia owocową pulpą i jakże przeze mnie szanowanej ziołowej chmielowości, pierwsze skrzypce grał karmel. Nie jakiś nachalny, lecz on wyznaczał kierunek w jakim piwo miało podążać. Pierwszy łyk jednak – o dziwo – należał do "zielonych" akcentów. Dużo ziół, lekko trawiasty charakter cieczy, aż w końcu podbudowa słodowa jawiąca się biszkoptami. Piwo zdecydowanie wytrawne, ale słód karmelowy uratował sytuację – gdyby nie on, trunek by był bardziej piołunowy i szorstki. Wszystko jednak zgrywało się całkiem zgrabnie, tylko mam zastrzeżenie do nazwy. Nie "American", lecz "Polish" Pale Ale. 

Wojtek: Degustację – jednomyślnie zresztą – postanowiliśmy rozpocząć od American Pale Ale. Bez żadnych nadmuchanych oczekiwań, czy uprzedzeń. W aromacie przebijają się lekkie nutki cytrusowe, oraz iglaste, delikatnie zaakcentowane owocami egzotycznymi. W smaku piwo jest lekko wytrawne, ze stosunkowo niską goryczką. Przewijają się tu lekkie nuty cytrusowo-egzotyczne (z przewagą tych pierwszych), podbite odrobiną ziołowości. Akcenty słodowe z odrobiną karmelu rezonują gdzieś w tle, co wieńczy całą kompozycję. Sprawia to wrażenie APA uwarzonego na polską modlę, co każdy powinien rozsadzić wedle gustu. Ja nie byłem zawiedziony, bo jak na tę półkę cenową, jest nieźle. Do tego piwu z całą pewnością nie można odmówić pijalności. Co ciekawe, Grodziskie APA ma tak naprawdę tylko jednego konkurenta na rynku, wpisującego się w ten sam styl i ten przedział cenowy –czyli Żywca APA. W konfrontacji z tymże, słowem zakończenia, wypada nieźle, choć należy pamiętać, że APA ze stajni Żywca zalicza dość spore wahania w zależności od warki. Tym niemniej, jest OK. Oby więcej stylów piwa innych niż pils, czy lager dostępnych za te pieniądze.

Grodziska White IPA (abv 6%; blg 14°; ibu 40)

Mariusz: Mimo, że White IPA nie należy do moich ulubionych stylów, to raczej jestem osobą, która potrafi docenić nawet najbardziej znienawidzony gatunek przez własne kubki smakowe. Tak więc, gdy kapsel odleciał w zapomnienie, aromat z butelki uderzył... prażoną kolendrą. Mówcie co chcecie, ale właśnie takie skojarzenie nawinęło mi się jako pierwsze. Poza dominacją tej przyprawy, jawiła się w tle podbudowa słodowa i herbaciana "mydlaność". Po zetknięciu ust ze złotawą cieczą, piwo stało okrakiem pomiędzy słodkością, a wytrawnymi klimatami. Po raz kolejny – kolendra (tylko, że tym razem jej ziarna) i bezlitosne uderzenie w gębę herbatą Earl Grey. Wybrakowanie ze strony cytrusowości na rzecz dodatków, to chwyt poniżej pasa. Zrujnowało to wszystkie dobre rzeczy w tym piwie, a przede wszystkim "lekkość" stylu.

WojtekWhite IPA to styl (czy w zasadzie "podstyl"), po który sięgam dość rzadko. Generalnie rzecz ujmując, białe owoce i kolendra – w moim prywatnym rankingu smaków – nigdy nie przebiją klasycznego połączenia cytrusów, czy owoców egzotycznych z nutami żywiczno-leśnymi. Ale uprzedzenia na bok, bo w końcu każde piwo, to osobna historia. W aromacie wyraźna nuta kolendry, trochę białych owoców, oraz lekkich nut cytrusowych – pojawia się też nuta herbaty Earl Grey, co dodaje piwu odrobinę "mydlanego" aromatu. W smaku piwo lekko wytrawne, z goryczką na poziomie niskim. Zgrabnie przeplatają się tu akcenty herbaciane, z charakterystycznym, lekko mydlanym posmakiem wspomnianego już Earl Grey na czele, kolendrą, oraz lekkimi nutami cytrusów. Całość, podobnie jak poprzednik, bardzo pijalna i do tego orzeźwiająca. I co? I fajnie. Choć przyznam, że gdyby nie dodatek bardzo charakterystycznej herbaty Earl Grey, zapewne pozostałbym niewzruszony. Ale w takiej formie piwo jest zwyczajnie smaczne i pijalne, a przy tym ciekawsze niż APA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz