21 sty 2017

Baltic Porter Day cz. I: Stara miłość nie rdzewieje

Styczeń to miesiąc, który od roku szczyci się noszeniem na swych barkach wytworu zwanego Baltic Porter Day. O samym stylu chyba już wszystko zostało powiedziane, więc nie mam zamiaru tego powielać, lecz chciałbym przybliżyć krótką historię samej inicjatywy, a przy końcu wziąć na warsztat kilka trunków - jak zawsze z pomocą drugiego administratora.


Marcin Chmielarz a.k.a. Mason jako swoisty propagator i fan ciemnych piw (w tym przypadku stoutów i porterów) prowadził niegdyś popularnego bloga portery.pl (międzyczasie bawił się w warzenie w kilku mniejszych i większych browarach). Pomysł jak na tamte czasy był swoistym strzałem w dziesiątkę, gdyż piwna blogosfera zaczynała raczkować, a specjalistyczna wiedza z zakresu danych stylów była najbardziej pożądana. W wywiadzie udzielonym dla portalu kilkaslowopiwie.com opowiada, iż Święto Piwa Grodziskiego było swoistym katalizatorem do organizacji takiego przedsięwzięcia, tyle, że głównym elementem miał być Porter Bałtycki. Dodam od siebie, iż pierwotna data, która widniała w kalendarzu organizatora to 16 stycznia, lecz umownie każda trzecia sobota na początku roku została oficjalnie okraszona tymże zaszczytem. 

Święto bezustannie nabiera wiatru w żagle - coraz więcej lokali celebruje tenże dzień, a Portery Bałtyckie wyrastają z browarów niczym przysłowiowe grzyby po deszczu (18 premier wg danych z fanpage inicjatywy).
Na ten moment swój udział potwierdziło 67 pubów, co w porównaniu do zeszłorocznej edycji (49) jest wynikiem bardzo dobrym. 

Zanim jednak wyjdziemy na mały tap crawl to warto by było przedstawić trzy Portery, które w piwnym światku swego czasu odbiły się szerokim echem. Pierwszą recenzją zajmę się ja, do drugiej podejdzie Wojtek, a ostatnie piwo zrecenzujemy "na dwa głosy".

Komes Porter Bałtycki Płatki Dębowe (abv 9%; blg 21°) to trunek do jakiego podszedłem z dużym dystansem. Jako wielki fan Bałtyków, a w szczególności tych najbardziej klasycznych, raczej wszelakie "drewniane" akcenty nie zawsze pożądam w tymże stylu. Podobnie ma się z beczkami, ale to trochę inna bajka. Mimo wszytko aromat wita właśnie owymi motywami drewna, lecz nie dominuje go kompletnie. Przyjemna czekolada, jak i – wiem, że dużo osób nie lubi tego określenia – posłodzona kawa sprytnie czai się w woni kręcąc nosem odbiorcy. 
W pierwszych łykach mamy do czynienia z nutami, które na RateBeer określiłem jako "charcoal", co w języku polskim można przetłumaczyć jako "węgiel drzewny". Zabijcie mnie, ale właśnie takowe, popielate akcenty grają tutaj niebagatelną rolę w odbiorze tego piwa. Najprawdopodobniej palone słody i płatki dębowe stworzyły taką fuzję. I po raz kolejny zwieńczeniem wszystkiego jest kawa (już raczej zwykła, świeżo zmielona), jak i klasyczna czekoladowość. W ogólnym odczuciu zabrakło mi cielistości tych dwudziestu jeden stopni Ballinga, ale piwo jak najbardziej na plus, bo Dżeppetto po raz kolejny byłby zadowolony. / M.

Komes Porter Malinowy (abv 8,5%; blg 21°) 
W aromacie z butelki słodka woń malin, a także odrobina czekolady i palonych słodów. Po przelaniu do szkła w zasadzie podobnie, choć bukiet rozwija się i dopiero teraz mamy okazję poznać, jak intensywna jest wspomniana już malinowa nuta, która przywodzi na myśl gęsty i słodki syrop z malin. Gdzieś w tle obecna lekka nutka wanilii.
W smaku już od pierwszego kontaktu na jaw wychodzi zdecydowany charakter piwa. Jest czekoladowo, z akcentami palonych słodów i lekką kawowością, ale to wszystko wydaje się być przykryte smakiem syropu malinowego. Piwo jest przez to słodkie w dość ulepkowy sposób, ale na szczęście jest to skontrowane pikantnymi papryczkami chili, wyczuwalnymi w finiszu, które kłując w gardło rozbijają wrażenie przesadnej słodkości. Średnio-wysoka cielistość piwa w połączeniu z jego gęstą, lepką fakturą i niskim nagazowaniem sprawiają, że jest to dość ciężki i rozgrzewający napój (8,5% alkoholu robi tu robotę) – powolne sączenie jak najbardziej wskazane.
Porter bałtycki to styl, po który sięgam od święta, ale niektórych propozycji po prostu nie mogę nie spróbować – Komes malinowy jest właśnie jednym z takich piw. Podszedłem do niego spokojnie, bez rozdmuchanych oczekiwań, ani uprzedzeń i generalnie mogę stwierdzić, że jestem kontent. Choć piwo nie należy do łatwych w odbiorze, co zapewnia gęsta słodycz i pikantny finisz, to z pewnością należy do tych nietypowych i wartych spróbowania, szczególnie przez fanów stylu. / W.

Podgórz 652 m n. p. m. (abv 8%; blg 22°) O Porteru z Podgórza słyszałem już wiele opinii, ale niestety nie miałem okazji spróbować pierwszej warki, o którą ludzie się tak bili. Pierwsze pociągnięcie nosem odzwierciedliło to co w dobrym Bałtyku być powinno - subtelna śliwka z nutą ciemnego pieczywa okraszona gorzką czekoladą w formie płynnej, jak i krótką paloną słodowością. W smaku – co się zarzuca od razu – dała znać o sobie niebywała gładkość. Piwo przechodzi przez podniebienie niczym płynna czekolada z lekkimi pojękiwaniami palonych słodów na języku i subtelnością skórki pieczywa. Piwo w żaden sposób nie jest wodniste, lecz jest ułożone, w taki sposób jakiego to domagamy się leżakując gatunek docelowo. O to właśnie chodzi. Świetne piwo. / M.

W zapachu wyczułem przede wszystkim słodkawy pumpernikiel ze śliwką, a także suszoną śliwkę, trochę czekolady i odrobinę prażonych słodów. Zapach dość niepozorny, ale nie uprzedzajmy faktów.
Emocje przed pierwszym łykiem były spore, bo chociaż nie zaliczam się do grona oddanych fanów stylu, to jednak obcowanie z przedstawicielem Top 50 ratebeerowej skali porterów bałtyckich jest czymś ważniejszym, niż zwykła degustacja. Mimo to, jak zawsze, do piwa staram się podchodzić całkowicie neutralnie, bez oczekiwań, ani uprzedzeń. W pierwszym kontakcie piwo średnio słodkie, goryczka dość niska, w smaku najbardziej pokazuje się słodka suszona śliwka. Poza tym także prażone słody, które nadają mu wypełnienia. Jakichkolwiek nut kawowych nie wyczułem tu wcale, a czekolada wydawała się majaczyć jedynie gdzieś daleko w tle. Cielistość na poziomie średnio-wysokim, gładka tekstura i niskie nagazowanie.
Pije się to wyjątkowo lekko i przyjemnie, gdyż alkohol w ogóle nie wychodzi tu w smaku – zupełnie nie czuć tych 8-miu procent woltażu. Pytanie tylko, czy piwo, które aktualnie zajmuje 15-ste miejsce w kategorii porterów bałtyckich na ratebeer może pozwolić sobie na bycie trunkiem tak niezobowiązującym? Inna sprawa, że z wymienionej pierwszej piętnastki, jest to piwo o najniższej zawartości alkoholu, już na dolnej granicy stylu według BJCP.
Werdykt? Dobre, pozbawione wad, pijalne i „gładkie” piwo, ale zarazem pozbawione efektu „wow”. / W.

To be continued...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz