31 paź 2016

Ofiary zmian, czyli polski craft e.v. 2016

W miarę obycia się z piwną rewolucją polskie piwowarstwo stawia coraz to śmielsze kroki na mapie Europy i pnie oręż w górę. Chociaż nasze doświadczenie wiąże się „zaledwie z pięcioletnim stażem, to w ogólnym rozumieniu zdziałaliśmy nad podziw dużo, patrząc chociażby na naszych południowych sąsiadów i abstrahując już od tzw. innej kultury picia. Scena jednak zaczyna stawiać na coraz to wyższy balling, a we wnętrzu tego jądra zwanego craftem płonie niczym w Hadesie. Czy jednak to zapalnik do zimnej wojny, która zacznie dzielić tą społeczność na klasy, a sam system dostanie zadyszki?


  • Faster, harder, stronger.
Czytając wszelakie blogi piwne, słuchając ludzi, którzy można by rzec  –  jedzą zęby na crafcie lub spoglądając na kolejne browary, można natrafić na pewnego rodzaju libido, którego owocem jest piwny rasizm. Cóż to takiego? Nie ujmując nikomu i mówiąc dosadnie: ekstremalne doznania zamazują wszelaki spokój. Wiele osób nie tyka się takiego, czy innego piwa, gdyż w ich mniemaniu reprezentuje on niczym nie powalający styl  no i co z tym idzie, jest nie warty zachodu

Oczywiście, gdy mamy do czynienia z jakąkolwiek dziedziną sztuki to przez wszystko przemawia subiektywizm, lecz przysłowie apetyt wzrasta w miarę jedzenia z negatywnym wydźwiękiem pasuje tu idealnie.


  • Revelation not revolution.
Schodzi to wszystko do jednej płaszczyzny jaką jest tworzenie kultu wokół danego stylu – a tutaj jesteśmy o krok od kreowania wewnętrznych granic i zamykania swojego umysłu na pewną modę, czy też hype. W mniemaniu obserwatorów – my, jako osoby szerzące kulturę picia czegoś innego niż euro lager – wychodzimy na (trzymając już się terminologii religijnej) obłudników.
Kolejnym problemem jest to, że wiele browarów nie mających w swym portfolio czegoś interesującego e.v. 2016 ( = z najbardziej odjechanymi dodatkami, najczęściej o wysokim ekstrakcie, mocną goryczką, czy #mocnąsłodyczką, if you know what I mean) zostaje spychanych na boczny tor i szanse na zaistnienie ma nikłe.

Lecz ochłońmy chwilę i zastanówmy się. Kiedy ostatnio piliśmy naprawdę stylową interpretację jakiegoś India Pale Ale, albo chociażby [tu wstaw styl], stawiając już poza nawias jakieś tam polskie klasyki, które ocierały/ocierają się o światowy poziom.


  • Over the under.
Wpadamy w wir, z którego wręcz niemożliwa będzie ucieczka, gdy nie zachowamy dystansu jako słowa kluczowego. Coraz więcej nas stawia na ogólny masochizm tworząc przy tym pewnego rodzaju bariery prowadzące nawet do popędów snobistycznych. Sieka jest fajna, ale do pewnego momentu.

Żeby dorosnąć do picia nie wystarczy osiągnąć dorosłość w aspekcie prawnym. Musimy potrafić docenić, a nie tylko ocenić. No i nie zrobić kroku za daleko, by nie upaść na fundamentach własnego rozwoju.

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz