5 wrz 2016

Bracka Jesień 2016


Na tegoroczną edycję Bracka Jesień 2016 wpadłem dość spontanicznie, albowiem do samego końca stało u mnie to pod dużym znakiem zapytania. Seria niefortunnych zdarzeń jaka nawiedzała mnie od samego rana - włącznie z wyjazdem do Cieszyna (a może bardziej jego logistyką) - mogłaby być osobno opisana w tej relacji. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 

Kiedy w końcu z ponad godzinnym opóźnieniem wdrapałem się na szczyt góry zamkowej, na której odbywa się impreza, to pierwsze co rzuciło mi się w oczy, była to dosyć pokaźna liczba osób jak na tę - dość wczesną porę. Gdy ostatni dzień tego typu imprez dominuje w bardziej niezobowiązujące wizyty, a z męczenników dnia poprzedniego zostają tylko najtwardsi, to tutaj już od rana lało się dobre piwo. No, ale też trzeba mieć na uwadze, że to jest dwudniowe przedsięwzięcie. Akurat jeszcze zdążyłem się załapać na wycieczkę po browarze, więc pierwszą godzinę wizyty poświęciłem na małą powtórkę z historii. Z tego co się później dowiedziałem - zapisy były do godziny osiemnastej, a nie tak jak dostałem informację telefoniczną - dwunastej. No ale to już pal sześć... Jak ci się spieszy to sobie usiądź.

Przyszedł czas na mały rekonesans, czyli co, gdzie i jak. Kilkanaście stanowisk z piwem, a w tym dwa browaru zamkowego to oczywiście bardzo kameralne przedsięwzięcie, ale chyba szczytem góry lodowej było miejsce... z odzieżą i pamiątkami (sic!). Chwilami się czułem jak na przyparafialnym odpuście, aniżeli festiwalu - chcąc nie chcąc - z tradycją.
Kiedy poszwendałem się trochę po terenie, przyszedł czas, kolokwialnie mówiąc, zamoczyć usta.

Gratisowy, domowy witbier od Śląski Oddział PSPD był dobrym starterem. Highly refreshing jakby to zagranico powiedzieli. Potem skupiłem się już na czymś bardziej treściwym, bo IMPERIAL BLACK KISSBrowar Widawa / Gospoda pod Czarnym Kurem bez dwóch zdań do takich piw należy. Wersja leżakowana w beczce po niemieckiej whisky Slyrs okazała się zaskoczeniem, bo słyszałem, że butelka zdziczała, czego o wersji lanej nie mogę powiedzieć. Wyraźne nuty pralin z ziemistą podbudową, szlachetnym alkoholem i ciemnymi owocami. Cholernie oleiste, ale też i nieułożone - mały leżak i po krzyku.


Po pierwszych degustacjach wpadłem na wykład Michała KopikaPiwnyGaraż.pl dotyczący foodpairingu. W Polsce ten temat nadal raczkuje, więc to była dobra okazja, aby posiąść chociaż wiedzę teoretyczną i załatać braki w tym temacie. Szkoda tylko, że sala nie była zapełniona. W czasie godzinnego wykładu spokojnie sączyłem sobie bodajże jedyne (prócz głównej atrakcji), premierowe piwo - EXOTIC Sour APAFabrica RARA. Muszę rzec, że wypiłem bez skrzywienia. Mega owocowy, sesyjny kwasik to dobre określenie. Świetny balans pomiędzy dwoma stylami uplasował sobie drogę do jednego z lepszych piw tego festiwalu jak dla mnie.


Na horyzoncie już zbliżało się popołudnie, kiedy to zupełnie przypadkiem spotkałem kilku znajomych blogerów i piwowarów domowych. RIS z papryczkami chili, 28 ballingowy Barley Wine to tylko kilka z piw jakie degustowaliśmy. Oczywiście spędziliśmy czas we wspaniałym gronie z piwem jako czynnikiem socjalizującym. Po godzinie szesnastej odbyła się premiera PORTERU JUBILEUSZOWEGO ze szwestką [wygugluj sobie] i płatkami dębowymi. Jak podstawowa wersja piwa była ostatnio dla mnie lizolem i rozpuszczalnikiem, to tutaj oddaję pokłony i honor - ta wariacja okazała się świetnie ułożonym trunkiem z wręcz wyklejającymi (ale nie zaklejającymi) akcentami śliwki w czekoladzie. Dodatki, no i czas robi swoje. Po prostu poezja. 

Międzyczasie byłem uczestnikiem kolejnego wykładu, tym razem Pan Nowak z Małe Piwko Blog opowiadał o pracy piwowara - od własnej kuchni do browaru. Zwieńczeniem wieczoru był - w pierwszej kolejności LISTONOSZ - Mild Ale z Browar Profesja, w którym mdląca, lurowata kawowość ujmowała niestety pijalności, a kolejkę zamknął WĘDZONY PORTERBrowar Widawa / Gospoda pod Czarnym Kurem; 24 BLG, BRANDY BA. Niestety - rozczarowanie. Beczka zdominowała wszystko. Drewno, drewno - Dżepetto byłby zadowolony.

Podsumowując. Mógłbym się trochę przyczepić do kwestii organizacyjnej, bo tym względem było kilka niedociągnięć, ale w sumie rzecz uogólniając - bawiłem się zacnie, a to jest chyba najważniejsze. Dzięki wszystkim, którzy przyczynili się do tego i do zobaczenia w przyszłości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz