27 mar 2017

Betonowa piwna dżungla. Beer Cup numer cztery.

Ostatnia bitwa piwowarów była wyjątkowa, gdyż tym razem docelowym miejscem spotkania był Silesia Beer Fest w Galerii Szyb Wilson. Szczerze powiedziawszy, to biłem się z myślami i miałem pewne obawy co do tego, jak organizatorzy poradzą sobie z konkursem w tak dużym miejscu i o takiej porze. Sobota i 18:30 (przynajmniej dla mnie) nie brzmi dobrze. Jako fan bardziej kameralnych przedsięwzięć; zatrzęsienie, tłumy, swoiste godziny szczytu wywołują u mnie ogólne zmęczenie materiału.


Rok temu również jedna z bitew odbyła się właśnie tamże, lecz gdy pamięć mnie nie myli wskazówki zegara wybijały trochę wcześniejszą godzinę, no i z tego co pamiętam, osób było mniej. 

źródło: fb.com/events/397799223909232

Bitwa miała się zacząć o godzinie osiemnastej, chociaż - jak to bywa na takich dużych przedsięwzięciach - tzw. obsuwa była dosyć spora. Na zegarek szczerze nie spoglądałem, lecz tak jak zaznaczyłem na początku, odbyła się około wpół do siódmej. 

Pewne rzeczy jednak pozostają bez zmian i tutaj każdy już wie o co chodzi. Pan Prezes rozpoczął swoim nieśmiertelnym zwołaniem do musztry - i muszę rzec - iż wiele osób zwróciło swój wzrok na scenę. Stworzyła się dosyć duża kolejka do stolika, na którym wydawane były piwa. Remik przedstawił styl - Roggenbier, czyli w dużym skrócie taki niemiecki weizen z żytem [czuję oddech BJCP Nazi na plecach]. Dosyć mało popularny jeżeli chodzi o polską scenę rzemieślniczą. 


Jak zawsze pięć browarów domowych i tym razem sześciu uczestników. Bitwa była zdominowana przez facetów, także prawdziwa męska rywalizacja była na porządku dziennym, a było ciężko, że tak to ujmę. 

Najbardziej trudno było o miejsce, gdyż większość stolików czy nawet i leżaków była zajęta, także temu komu nie udało się wcześniej być, niestety musiał oceniać na stojąco, co z autopsji wiem, że jest to mało wygodna pozycja, aby skupić się na trunkach.

No właśnie i z tym miałem największy problem, bo mimo, że byłem szczęściarzem co do miejsca siedzącego, to próbki podane w plastikowych kubkach - do tego jeszcze również swoista degustacja na gołym betonie nie należała do najprzyjemniejszych w moim odczuciu. Zdaję sobie z tego sprawę, że wybór, który dokonałem nie był do końca przemyślany. Gwoli ścisłości, zagłosowałem tylko na jedno piwo, gdyż z braku skupienia nie udało mi się znaleźć cokolwiek dobrego w pozostałych trunkach. 

Wracając jeszcze do frekwencji. Znajdę wielu zwolenników odbycia się Beer Cup na SBF, bo z jednej strony wyszło to na dobre, gdyż wiele osób zechciało spróbować (i zagłosować) na któreś z piw. Ale sam powiem, że z punktu widzenia bardziej świadomego konsumenta warunki nie były sprzyjające. Ani sensoryce, ani zwykłej wygodzie. 

Punktualnie o 19:30 wszystkie głosy już były policzone, co muszę się przyznać - trochę mnie zdziwiło, gdyż sądziłem, że więcej osób głosowało. Wyniki prezentowały się tak:

I miejsce. Łukasz Wróblewski - Browar Domowy Bastion (67 gł)
II miejsce. Seweryn Pająk - Browar Domowy Kista Piwa (58 gł)

III miejsce. Krzysztof Ruda - Browar Domowy Gorcek (52 gł)
IV miejsce. Dariusz Dmytryszyn - Browar Domowy Hindenburger (30 gł)
V miejsce. Patryk Wocka, Damian Hennek – Browar Domowy Małe z Pianką (24 gł)

Dwa pierwsze miejsca przechodzą do dalszego etapu. No, a my już w najbliższy czwartek (30.03) - mam nadzieję, że w zupełnej wygodzie - wracamy do Absurdalnej na kolejne potyczki. 

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz