7 sty 2017

Alcohol Fueled Brewtality #3

No i w końcu trzeci odcinek AFB, który to zapewne ukazałby się już dawno, lecz szereg kilku zawirowań (czyt. święta) nie pozwolił mu tak łatwo się wyślizgnąć na powierzchnię. Dziś niemiecka klasyka przeplata się z polskimi dziewięćdziesiątkami na RateBeer. Czy jest się czym podniecać?



  • Schneider Weisse Aventinus Eisbock (abv. 12%; blg. ??; ibu. ??)
Mariusz: Od razu po przelaniu do szkła buchnęła we mnie nuta suszonych owoców z alkoholowością i kandyzowanym cukrem, co na myśl przywiodło mi (może kuriozalnie to zabrzmi) coś w stylu nalewki domowej roboty. Mimo wszystko, panowała tam też przyciężkawa nuta słodowa, która w późniejszych niuchnięciach rozwiała takie skojarzenia. Ciężkie piwo, wręcz oleiste - z kanonadą suszonych śliwek, rodzynek, karmelu i nawet owoców kawowca. Co jak co, ale pogoda idealna na takie specyfiki. 

Wojtek: Już od początku było wiadomo, że mamy do czynienia ze srogim trunkiem. Dość ulotny aromat czerwonych owoców, karmelizowanego cukru, rodzynek i nutki gładkiego alkoholu, wydawał się, co prawda, zwodniczo lekki, ale już pierwszy łyk postawił sprawę jasno – to prawdziwy diabeł, który nieprzygotowanych wciągnie nosem, i to tylko jedną dziurką. W smaku to charakterystyczny blend głębokiej, bogatej słodowości i siermiężnej dawki alkoholu, który jednakże nie jest ani rozpuszczalnikowy, ani gryzący, ale za to dobitnie daje o sobie znać w każdym łyku. Do tego estry i czerwone owoce. Wszystko zamknięte w bardzo pełnym, gęstym i nisko wysyconym piwie.

  • Browar Golem Dybuk (abv 6,5%; blg 16°; ibu 50)
Mariusz: Pewien Porter z solą od jednego browaru pieścił me kubki smakowe niczym Ron Jeremy swoje niewiasty, dlatego wiedziałem, że będzie trudno to przebić. Nie myliłem się, bo za żytem w piwie nie przepadam, a mój nos to potwierdził. Szorstka nuta z charakterystyczną ziemistością wychodziła na pierwszy plan i ochoczo zakrywała akcenty kawy, jak i palonych słodów. W smaku jednak lepiej, bo skojarzenie z owocami kawowca było przyjemniejszym doświadczeniem nawet z solą na końcu języka, która biła się z gorzką czekoladą o miejsce w szeregu. Dobre piwo, a bez żyta by było jeszcze lepsze. 

Wojtek: Porter na słodzie żytnim, z dodatkiem ziaren kakaowca i… solą. Ten ostatni dodatek zmienia tu całkiem sporo i zarazem sprawia, że Dybuk z przeciętnego żytniego portera z dodatkami, jakich całkiem sporo na rynku, zmienia się w piwo co najmniej nieprzeciętne. Ale jak to wszystko wypada w praktyce? Powiem krótko: nieźle, choć kontrowersyjnie. Dla niektórych słonawy posmak piwa, pojawiający się przy każdym łyku, z pewnością będzie czymś ciekawym, ale znajdzie się też wielu takich, którym niespecjalnie przypadnie to do gustu, z uwagi na dość mdły słony finisz. Sam znajduję się gdzieś pośrodku tego zestawienia.

  • Bayerische Staatsbrauerei Weihenstephan Weihenstephaner Hefeweissbier (abv 5,4%; blg ?; ibu 14)
Mariusz: Niemiecka pszenica jest jednym z tych stylów do którego nigdy nie mogłem się przekonać. Ten egzemplarz to typowy klasyk - estrowa nuta z lekką chlebowością i słodkością banana, która wypełniała nozdrza. W smaku trochę chlebka i pszenicznej słodowości skontrowanej w/w owocem. Świeże i orzeźwiające, nic poza tym.

Wojtek: Kolejny niemiecki „klasyk” na naszym stole. Klasyczna zmętniona złota barwa pokryta grubą czapą białej piany. W aromacie estrowa słodycz przepełniona nutami bananów i karmelizowanego chleba, goździki obecne raczej na zasadzie autosugestii. W smaku pełne, estrowe, bananowo-pszeniczne, z krótkim finiszem i wysokim nagazowaniem. „W prostocie siła”, co potwierdza się w przypadku tego piwa.

  • PINTA Vermont IPA (abv 5,5% blg 15,1° ibu 70)
Mariusz: Niektórym kolejne polskie IPA wychodzą już bokiem, a ja nadal staram się szukać godnych przedstawicieli tego stylu. Vermont, to pewnego rodzaju rebeliant, który to wyłamał się spod narzuceń jednego czy drugiego wybrzeża i stał się balastem pomiędzy tymi dwoma. Pintowa interpretacja zarzucała się mocno świeżymi owocami w typie gruszki, czy moreli, lecz zwieńczeniem była znacząca ziołowa odchmielowość, której to często brakuje w innych przedstawicielach gatunku. Od pierwszych łyków piwo okrągłe, mega owocowe na końcu pokazujące swój pazur w postaci słodowości i zadrapania chmielowego. Solidy napitek.

Wojtek: To mój drugi kontakt z tym piwem i muszę przyznać, że wersja butelkowa wywarła na mnie jeszcze lepsze wrażenie, niż piwo z kranu – być może za sprawą nieco wyższej temperatury podania. A jest to rzecz nie bez znaczenia, bo przy kilku stopniach więcej, bukiet aromatów zdawał się być jeszcze bogatszy. Do owocowej pełni o charakterze ananasa, brzoskwini, mango i słodkich cytrusów, dołączyła także wypełniająca słodowość. W rezultacie zapach jest fenomenalny. Jest tym lepiej, że ma to także odzwierciedlenie w smaku, co daje w sumie bardzo przyjemną i wysoce pijaną mieszankę. Najlepsze piwo od Pinty, które miałem okazję pić w ostatnim czasie. Z jednym małym wyjątkiem, ale o tym już innym razem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz